Mimo to kiedyś tak silnie zapaliłam się na dobierańca, zwłaszcza skośnego, że konsekwentnie robiłam próby, plotłam i plotłam; kiedy tylko dzieci zdawały się naprawdę zajmować sobą, a nie ciąganiem mamy za spódnicę. Wiele razy wyszłam z domu mając na głowie, hmm... powiedzmy śmieszne fiku - miku. Lecz nie zrażałam się zbytnio i próbowałam dalej. (Zuch dziewczyna!) Teraz bez większego problemu zaplatam skośny warkocz dobierany z drobnych działek albo zupełnie luźny biegnący pionowo. I cieszę się jak dziecko, gdy oglądam go w lustrze.
zdjęcia - Agnieszka Gwozdowska
bluzka - tania odzież (Oasis)
spodnie - tania odzież (In Wear)
buty - Centro
bransoletka z cekinów - jakiś tymczasowy pchli targ na Piotrkowskiej w Łodzi
torebka - Cropp
pierścionek - zaręczynowy
kolczyki - Rossmann
Piękny warkocz ostatnio uczyłam się robić warkocza Holenderskiego ale lepiej wychodzi mi na kimś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!
Śliczny !! Też uwielbiam dobierańce, ale nie potrafię ich robić - mimo wielu prób :)
OdpowiedzUsuńale twoje samozaparcie zmobilizowało mnie do kolejnej :D
Pozdrawiam cieplutko
www.boograniczanastylkoumysl.blogspot.com