Ostatnie tygodnie upływają mi pod znakiem wieloryba albo przynajmniej foki. Wszędzie, gdzie się ruszę, mam wrażenie, że nie idę, lecz się toczę. Nawet niewielkie odległości są wyzwaniem dla moich nóg i bioder. Wieczorem, zanim ułożę się wygodnie w łóżku, mija trochę czasu: poduszka pod brzuch, między kolana i pod głowę, a potem jeszcze moszczenie tego wszystkiego, by na koniec stwierdzić, że jednak lepiej będzie na drugim boku i zacząć przerzucanie poduszek od nowa. Męczące? Nieeee... może trochę śmieszne, może czasem pocieszne.
Tak zupełnie serio, cieszę się codziennością. Jestem zdrową 'foką' i noszę w sobie zdrowiutkie 'foczątko'. Moje największe zmartwienia to zgaga i fakt, że starsze dziecię tak mnie lubi, że nie daje mi spokojnie pisać tego tekstu (i płacze, oj jak płacze). Nie mam na co narzekać, a właściwie jestem przekonana, że ten etap mojego życia będę wspominać z uśmiechem.
'No chodź, Lidka, przytul się do mamusi.'
zdjęcia: autowyzwalacz
sweter - odzież używana (Love Label)
sukienka - odzież używana (Killah)
buty - Centro
czarny top - H&M mama