sobota, 18 kwietnia 2015

U rodziców

        Moi rodzice przenieśli się na wieś. Marzenia o wychodzeniu na taras w piżamie i kapciach zostały spełnione. Przyrody mają dużo i pod samym nosem, własne nie pryskane warzywa, ciszę i spokój też (może nie idealną, ale na pewno bliską ideałowi). Jest składzik na narzędzia i rupiecie, kuchnia letnia, piękny klomb, huśtawka. Tym samym miejsce (mieszkanie), w którym się wychowałam już jakby nie istnieje. Tzn. mieszka tam kto inny, wszystko pozmieniał i na pewno jest nie do poznania. Czasem trochę mi brak tamtych pokoi w bloku. Ale tylko trochę i tylko, kiedy przyjeżdżamy do rodziców na święta.
        Podziwiam tatę, bo wszystko wybudował sam. Opowiadał, że ręce mu się trzęsły od noszenia pustaków; tak, wiem, jest szalony i dokonuje rzeczy niemożliwych. Skończył tutaj, już działa gdzie indziej, robota pali się w rękach. Moja Lidka chodzi i powtarza, że dziadek robi budu budu. Taka mała, a trafia w samo sedno.








zdjęcia: ja

2 komentarze: