niedziela, 8 lutego 2015

O parach barw









 fotografowała i photoshopowała Agnieszka Gwozdowska

płaszczyk - Happymum
spodnie - odzież używana (Voice of Europe)
buty - sarenza
czapka - handmade mojej mamy
chusta - odzież używana
kolczyki - H&M
torebka - allegro
rękawiczki - prezent/pamiątka z gór

        Wychodząc z domu założyłam niebieski płaszczyk i intensywnie czerwone spodnie. Połączenie dość mocne, dlatego nie byłam pewna czy wypadnie fajnie. Chciałam jednak spróbować, bo parowanie czerwonego z niebieskim jakoś zawsze mi się podobało. Kolory te - chyba niezależnie od odcienia - zawsze wchodzą ze sobą w ciekawą interakcję.
        Istnieje właściwie kilka par barw, które w moim subiektywnym odczuciu mają swój określony charakter, pewną nieusuwalną jakość.
        Biały z czarnym - zawsze klasyczne połączenie. Nieśmiertelne, eleganckie, w dobrym tonie. Kojarzy mi się z Chanel. Miałam z nim problem jedynie w czasach wczesnoszkolnych, kiedy to biel i czerń były musem na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego oraz wszelkie inne szkolne uroczystości. Na szczęście czasy te bezpowrotnie minęły i moja głowa jest już wolna od pejoratywnego skojarzenia.
        Czarny z czerwonym - nie mogę przestać myśleć o tym połączeniu z niechęcią. Niby wszystko powinno się zgadzać, a w pamięci mam jedynie wesela, na których wiele kobiet pokazuje się w średnio ładnych czerwonych sukienkach i zakłada do nich czarne szpilki (bo są klasyczne i każda je ma?) i czarne dodatki. Nic bardziej nudnego i oczywistego. I zupełnie bez pomysłu. Natomiast kiedy samej zdarza mi się pomimo wszystko ubrać na czarno-czerwono, czuję się niepewnie i dziwnie.
        Różowy z pomarańczowym - przez długi czas uważałam tę parę z dysonansową, jednak z czasem pokochałam ten dysonans. Wygląda przecież tak świeżo i nowocześnie. Świetnie to widać chociażby tutaj. Nie przypadkowo też nagłówek mojego bloga jest różowo-pomarańczowy właśnie.
        Niebieski z zielonym - najpierw wydawało mi się, że do siebie nie pasują, bo leżą zbyt blisko na kole barw. Co za bzdurna zasada! Nie wiem jak na nią wpadłam, ale teraz uważam, że była bez sensu. Obecnie dwa główne akcenty kolorystyczne w moim salonie są w kolorze niebieskim i zielonym. I czuję się z tym świetnie.
        Szary z różowym - uwielbiam się tak ubierać. Już od liceum niezmiennie, czyli od jakichś 10 lat. Na potwierdzenie parę starszych wpisów z bloga: różowa spódnica, lakierowane buty i neonowe pompony.

3 komentarze:

  1. Świetny blog ;) interesująco piszesz i śliczne zdjęcia :)) Pozdrawiam, http://xblueberrysfashionx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny płaszczyk i piękna chusta. A spodnie czerwone... już wiem, czego mi w szafie brakuje... Dzięki za podpowiedź :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wypadło bardzo fajnie :-) ! Taka kreacja wnosi życie w zimowe, czasami szare otoczenie, a Twój uśmiech jeszcze bardziej podkręca temperaturę kolorów ;-) ! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń