czwartek, 14 lutego 2013
Future mum
I'm wearing:
coat - Happy Mum
dress - second hand
sweater - second hand (Filippa K)
leggings - DIY (made by my mum)
shoes - Deichmann
cap - Mohito
gloves - a gift
Brzuszek rośnie, a ja jako przyszła mama jestem pełna mieszanych uczuć. Oczywiście przeważają te pozytywne: chcę jak najlepiej dla mojej małej dzidzi, cieszę się na rychłe spotkanie z nią i uwielbiam czuć każdy kopniak, nawet jeśli jest za mocny i trochę boli. Z drugiej strony w miarę jak dowiaduję się, co dzieje się z organizmem kobiety w trakcie porodu i po nim, ogarnia mnie obawa. Być może ból, nacinanie i szycie nie są wielkim dramatem, ale gospodarka hormonalna wracająca całymi tygodniami do normy... huśtawki nastrojów, poczucie niemocy i czarnowidztwo, na które nie ma się wpływu zupełnie jak w napięciu przedmiesiączkowym - wizje te wydają mi się co najmniej niepokojące. W chwilach zwątpienia myślę sobie, że pesymiści mają rację. Że konieczność nieustannego opiekowania się maleństwem, kiedy absolutnie nie ma się na to siły, może wpędzić w depresję.
Trzeba jednak pójść po rozum do głowy. Głosy pesymistów pojawiały się w moim życiu przy okazji każdego ważnego czy przełomowego wydarzenia. Słyszałam, że nauka w gimnazjum to żaden problem w porównaniu z tym jak ciężko jest w liceum. Przed maturą mówiono mi, że na pewno ją zdam, ale na studiach to dopiero będę się męczyć - przecież każda sesja jest jak kilka matur na raz! Gdy studiowałam, opowiadano mi o całych rzeszach absolwentów bezskutecznie szukających pracy i o tym jak bolesne jest zderzenie z rzeczywistością po uzyskaniu tytułu magistra. I tak dalej i tak dalej...
Nie muszę chyba dodawać, że spora część całego tego gadania to bzdury. Póki co, każdy miniony (rzekomo taki ciężki i beznadziejny) etap mojego życia wspominam jako coś wspaniałego. Do egzaminów i wszelkich prac zaliczeniowych podchodziłam z radością, że robię to, co kocham i z poczuciem, że cudownie jest móc się rozwijać. Praca, którą rozpoczęłam po studiach owszem, nie była pasmem niekończących się wzlotów, ale marzyłam o tym, by zatrudnić się w zawodzie i to bez wątpienia się udało.
Łatwo jest przestraszyć się nieznanego właśnie dlatego, że jest nieznane. Zwłaszcza jeśli głosy "życzliwych" doradców są głosami tych doświadczonych. Ja jednak wolę zaufać mojej własnej obserwacji: jeśli dzieje się coś, o czym zawsze marzyłam, jeśli znajdę się w sytuacji, do której sama tak bardzo chciałam doprowadzić; nie mogę się nie cieszyć.
Maleństwo, które za ponad miesiąc przyjdzie na świat, jest spełnieniem moich pragnień. Tatuś tego maleństwa również ;) Wielką głupotą byłoby się nie cieszyć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super post
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
dasz radę :) piękny masz brzuszek :)
OdpowiedzUsuńPiękna przyszła mama, piękne słowa :). Bardzo, za te słowa właśnie, bardzo dziękuję :) i z radością na Waszą dzidzię oczekuję :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękna i mądra przyszła mama, nic tylko naśladować ;)
OdpowiedzUsuń