piątek, 27 lutego 2015

Bomber jacket


        Podobno o gustach się nie dyskutuje.
        Kiedy zauroczona fajnym nadrukiem (zebra w kwiaty, ah!), kupiłam sobie tę kurtkę, mąż określił ją jako kiczowatą czy jakoś tak. Już na starcie się nie przejęłam, bo w kwestii ubrań on wciąż zmienia zdanie, a właściwie nawet nie pamięta tych swoich ocen. Potem kilka koleżanek (niezależnie od siebie) skomplementowało moją bomber jacket.
        Może to trochę zaskakujące, ale kwestiami gustu nie ma sensu się przejmować czasem nawet na Akademii Sztuk Pięknych. Pamiętam, że kiedyś malowałam martwą naturę nie w swojej pracowni i otrzymałam też korektę od nie swojego profesora:
- A cóż to za kompozycja? A właściwie jej brak? Dlaczego aż na trzech krawędziach obrazu poucinała pani przedmioty? Najlepiej pani zrobi, jeśli zacznie tę pracę od początku.
Malowałam wtedy dalej. Później pojawił się mój profesor, żeby pogadać. 'No wie pani, tu ten żółty...tam się zgrywa, a tam nie...Może więcej światła, troszkę pozmieniać hierarchię...'
- A kompozycja, panie profesorze? Nie sypie się?
- Czemu? Właściwie dla konsekwencji mogłaby pani coś uciąć jeszcze na czwartej krawędzi płótna.
        Nasze obrazy oczywiście podlegały ocenie podczas egzaminu kończącego semestr. Niektórzy znajomi z roku burzyli się, że nie ma w tym wszystkim ani krzty obiektywizmu. A jednak kiedy studenci uważani za 'dobrych' pokazywali swoje prace, czuło się w powietrzu ogólny zachwyt. Jakoś więc to wyczucie 'dobrego malarstwa' musiało funkcjonować w naszych głowach. I brało się prawdopodobnie z całych godzin spędzonych na dyskutowaniu. 









fotografowała i photoshopowała: Agnieszka Gwozdowska

bomber jacket - odzież używana (Atmosphere)
niebieski płaszcz - Happymum
spodnie - odzież używana (Miss Selfridge)
top - odzież używana (Vero Moda)
buty - Sarenza
torebka - Allegro
czapka - handmade mojej mamy
chusta - prezent (H&M)
rękawiczki - kupione tak dawno, że nie jestem pewna, ale chyba H&M


wtorek, 24 lutego 2015

Myszka i sówka




zdjęcia - ja

        Podziurawiły się mojej córeczce dżinsy. Kiedy ją w nie ubierałam, jeździła paluszkiem po kolanku i mówiła: 'duka'. I rozpychała tymże paluszkiem dziurkę na boki. Myślałam, żeby się tych spodenek pozbyć, odłożyć do pudła z rzeczami za małymi. A potem kupić jakieś inne za kilka złotych w lumpeksie za rogiem.
        Zrobiłam jednak tak, jak zrobiłaby moja mama i zapewne także moja babcia. Sprawiłam sobie małą przyjemność wymyślając słodkie łatki i wykonując je wyłącznie z zasobów domowych. Komentarz córeczki?
- Mytka!
- Tak kochanie. A jak robi myszka?
- Pi pi pi.
- A tutaj?
- Uhuuu! Uhuu! ...Załozyc.

niedziela, 8 lutego 2015

O parach barw









 fotografowała i photoshopowała Agnieszka Gwozdowska

płaszczyk - Happymum
spodnie - odzież używana (Voice of Europe)
buty - sarenza
czapka - handmade mojej mamy
chusta - odzież używana
kolczyki - H&M
torebka - allegro
rękawiczki - prezent/pamiątka z gór

        Wychodząc z domu założyłam niebieski płaszczyk i intensywnie czerwone spodnie. Połączenie dość mocne, dlatego nie byłam pewna czy wypadnie fajnie. Chciałam jednak spróbować, bo parowanie czerwonego z niebieskim jakoś zawsze mi się podobało. Kolory te - chyba niezależnie od odcienia - zawsze wchodzą ze sobą w ciekawą interakcję.
        Istnieje właściwie kilka par barw, które w moim subiektywnym odczuciu mają swój określony charakter, pewną nieusuwalną jakość.
        Biały z czarnym - zawsze klasyczne połączenie. Nieśmiertelne, eleganckie, w dobrym tonie. Kojarzy mi się z Chanel. Miałam z nim problem jedynie w czasach wczesnoszkolnych, kiedy to biel i czerń były musem na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego oraz wszelkie inne szkolne uroczystości. Na szczęście czasy te bezpowrotnie minęły i moja głowa jest już wolna od pejoratywnego skojarzenia.
        Czarny z czerwonym - nie mogę przestać myśleć o tym połączeniu z niechęcią. Niby wszystko powinno się zgadzać, a w pamięci mam jedynie wesela, na których wiele kobiet pokazuje się w średnio ładnych czerwonych sukienkach i zakłada do nich czarne szpilki (bo są klasyczne i każda je ma?) i czarne dodatki. Nic bardziej nudnego i oczywistego. I zupełnie bez pomysłu. Natomiast kiedy samej zdarza mi się pomimo wszystko ubrać na czarno-czerwono, czuję się niepewnie i dziwnie.
        Różowy z pomarańczowym - przez długi czas uważałam tę parę z dysonansową, jednak z czasem pokochałam ten dysonans. Wygląda przecież tak świeżo i nowocześnie. Świetnie to widać chociażby tutaj. Nie przypadkowo też nagłówek mojego bloga jest różowo-pomarańczowy właśnie.
        Niebieski z zielonym - najpierw wydawało mi się, że do siebie nie pasują, bo leżą zbyt blisko na kole barw. Co za bzdurna zasada! Nie wiem jak na nią wpadłam, ale teraz uważam, że była bez sensu. Obecnie dwa główne akcenty kolorystyczne w moim salonie są w kolorze niebieskim i zielonym. I czuję się z tym świetnie.
        Szary z różowym - uwielbiam się tak ubierać. Już od liceum niezmiennie, czyli od jakichś 10 lat. Na potwierdzenie parę starszych wpisów z bloga: różowa spódnica, lakierowane buty i neonowe pompony.