piątek, 16 stycznia 2015

Parę słów o tym, po co to wszystko

    

        Przeczytałam kiedyś opasłą biografię Michała Anioła zatytułowaną Udręka i ekstaza. Główny bohater wypowiada tam znamienne słowa: 'rób najlepsze, na co co cię stać albo nie rób nic'. Wymagające, prawda?
        Gdy myślę o prowadzeniu mojego bloga, mam wiele wątpliwości czy jest on najlepszym, na co mnie stać. Czasem chciałabym, żeby było idealnie. Żebym pokazywała się tutaj tylko perfekcyjnie umalowana (jak np. ona), stylowo ubrana (jak ona) i żeby mój blog był szalenie inspirujący (jak np. ten). Ale tak nie jest. Malować się nie chcę i szkoda mi na to czasu (nakładanie samego pudru to nie jest pełnoprawne malowanie). Zdjęcia robię sobie najczęściej sama i obrabiam sama - tak jak umiem. Gdy poproszę męża o pomoc, słyszę sapanie. Gdy próbuję coś zrobić w photoshopie, pojawia mi się komunikat, że mam za mało miejsca na dysku. Gdy szukam fajnego tła do zdjęć, mijam jedynie odrapane i obszczane kamienice. Gdy chcę napisać sensowną notkę, dzieci budzą mi się jeszcze daleko daleko przed puentą. Krótko mówiąc, braki, braki i jeszcze raz braki.
        W tym całym niezadowoleniu można bloga na przykład zawiesić albo (też na przykład) zupełnie zamknąć. Tak zrobiła dziewczyna, której naprawdę kibicowałam i która w moim mniemaniu radziła sobie świetnie. Do tej pory nie mogę odżałować tej straty.
        Ja na razie nie zamierzam się stąd zmyć. Pomimo wszystko.
        Po pierwsze dlatego, że lubię prowadzić bloga. Czasem nawet słyszę, że robię to fajnie (wierzyć? nie wierzyć?). Wiem na pewno, że nie chcę się poddawać i mam szczerą nadzieję, że powolutku pomalutku będzie to wszystko coraz sensowniejsze, ładniejsze, lepsze. Zdaję sobie sprawę, że gdybym naprawdę się uparła, skoczyłabym o poziom wyżej w ciągu jednego miesiąca. Ale wymagałoby to najpierw rozpisania konkretnego planu działania i sztywnego trzymania się wyznaczonych zadań. I wiązałoby się z rezygnacją z kilku innych dziedzin mojego życia. A one są dla mnie zbyt ważne. Czytaj z ust jest jednak tylko odskocznią. Oderwaniem się od pieluch, sprzątania, gotowania i noszenia po mieszkaniu brzydkiego dresu. Dzięki blogowaniu mogę pokazać Wam też różne moje pomysły, rękodzieła i poważniejsze realizacje.
        Ale przede wszystkim lubię blogować i niech to pozostanie w strefie przyjemności - nie obowiązku.

zdjęcia: autowyzwalaczem
złoty sweter - odzież używana (Monnari)
bluzka - Terranova
spodnie - odzież używana (Vero Moda)
naszyjnik - Centro

3 komentarze:

  1. bardzo podoba mi się pleciony naszyjnik
    Pozdrawiam serdecznie
    Zocha

    OdpowiedzUsuń
  2. Pokazujesz na blogu to, jaka jesteś, a chyba o to chodzi, no nie? Mnie to pociesza, że nie zawsze jesteś umalowana, bo ja też nie zawsze jestem ;-) Trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu, ale mi miło, dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń