poniedziałek, 24 października 2011

"Ale pani kierowniczko, jak jest zima, to musi być zimno!"

      Ludzie w moim wieku i młodsi znają czasy komunizmu w Polsce jedynie z opowiadań, filmów i książek. Czasem jeszcze na własnej skórze miewamy okazje się przekonać jak to było: na przykład, gdy próbujemy załatwić coś w instytucji państwowej, która do tej pory nie zreformowała swych struktur i nie dostosowała się do realiów kapitalistycznych. W praktyce mogłoby to wyglądać następująco: sąsiad zalewa mi łazienkę, więc dzwonię po pogotowie wodne. W słuchawce słyszę:
- Paaani, my tu mamy tyle zgłoszeń, że pani się nas dzisiaj może nie doczekać!
- ... Jak to? W łazience pełno wody, co mam robić?
- Najlepiej to niech pani zejdzie do piwnicy i pozakręca zawory w bloku.
- Sama?? Ale nie wiem jak, nie mam odpowiednich narzędzi...
- Ale paaani, nic lepszego pani teraz nie zrobisz; my możemy przyjechać najwcześniej za 3 godziny!

      Zrozumiałe jest, że niektórzy mogą mieć szczerze dosyć podobnych sytuacji. Znam też osoby, którym dawno przejadły się liczne estetyczne nawiązania do tamtych czasów: restauracje stylizowane na PRLowskie, muzea szczycące się pamiątkami z czasów, gdy prawie nic nie było w sklepach, a także komedie wyśmiewające zasadę "czy się stoi, czy się leży, 1500 się należy".
      Ja sama mam do spuścizny komunizmu stosunek raczej nie skonkretyzowany i zależny od pojedynczych przypadków.
      Dlaczego o tym wszystkim piszę? Gdyż jakiś czas temu, jadąc tramwajem, dostrzegłam w moim mieście Łodzi interesujący szyld: PAN TU NIE STAŁ. Uśmiechnęłam się z aprobatą, jednak w natłoku spraw, umknął mi plan, by zbadać, co to za miejsce. Temat powrócił do mnie dopiero w momencie, gdy czytałam jeden z postów Ryfki. Z radością odkryłam, że Pan Tu Nie Stał to sklep z odzieżą i gadżetami, z których zdecydowana większość kojarzy się z Polską sprzed ponad dwudziestu lat. Przeglądając stronę internetową marki, nie mogłam się nadziwić, jak bardzo spójny jest to koncept, i ile w nim niewymuszonego dowcipu.
      Prezent urodzinowy dla narzeczonego wymyślił się więc sam:

Źródło: http://pantuniestal.com/sklep/



Bardzo miła pani sprzedawczyni dorzuciła do T-shirtu dwie podkładki pod szklanki oraz naklejkę.


Wszystko zostało zapakowane w "dziadoską", papierową torbę.
I jak Wam się podoba?

7 komentarzy:

  1. Jakoś do PRLowskiej estetyki mam stosunek mocno obojętny i nie nostalgia za tamtymi czasy (które troszkę jeszcze pamiętam) mnie nie dopadła. Ale cenię lokalny patriotyzm i kibicuję projektowi PTNS.

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie sie ten cały pomysl podoba:DDDDDD hehehe dziadowska torba:DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. śmieszne, a dziadowska torba powaliła mnie na łopatki:D mimo wszystko cieszę się, że tamte czasy mnie ominęły, choć z opowieści dziadków i rodziców wiem, że "jakiś "klimat tego był;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o PRL to ja osobiście jestem wielką fanką dizajnu PRL-owskiego, a wieść gminna głosi, ze Warszafka będzie niedługo drugim Berlinem (w sensie modowym) ze względu właśnie na relikty z poprzedniej epoki. Uwielbiam zgrzebne ciuchy, szare zeszyty, szaroburość, prochowce mojej Mamy, buty dziadka i ogólnie całość z jednym małym wyjątkiem: nienawidzę nylonu, poliestru, krempliny, bistoru i innych tego typu tworów.
    W każdym razie mentalnie jeszcze głęboko niektórzy tkwią w tej epoce ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. i like so much what you post.
    Great ideas. I hope you can check out mine.

    http://paquetevistasbien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nice shirt! my favorite color.

    Cared in following blogs via GFC?
    Check out my blog, let me know if you like it, maybe
    we can follow each other. Looking forward to see you there. Thanks!

    http://www.momfashionworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. haha super pomysl!

    aleksandra-fortuna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń