środa, 17 sierpnia 2011

Muzycznie

Podzielę się z Wami moimi upodobaniami muzycznymi. I na początku określę się tak, jak większość moich znajomych w zetknięciu z tematami modowymi: ja się na tym nie znam. Mimo to, mam bardzo skonkretyzowane preferencje. Tak jak każdy, kto mówi "nie znam się na modzie", a przecież nosi takie a nie inne spodnie, które oczywiście wybierał sam, kierując się bardzo indywidualnymi wyznacznikami jakości. Tak więc: nie znam się na muzyce. Moja wypowiedź będzie więc pisana amatorsko, ale z sercem :)      Z malutkiej płytoteki wybrałam 9 albumów i - ku memu zaskoczeniu - tylko jeden spośród nich jest zagraniczny. To Plastic Beach grupy Gorillaz.
   

Na zdjęciu powyżej widać wnętrze rzeczonego albumu, według mnie bardzo zachęcające. A utwory? Jest ich 16 i każdy z nich brzmi świetnie. Gdy włączyłam płytę pierwszy raz - a nie znałam wtedy Gorillaz - byłam przekonana, że oto słyszę najlepsze hity stworzone w latach 90., które od tamtego czasu zdążyły już obrosnąć legendą i zdobyć rzesze fanów. Tymczasem płyta wyszła w roku 2010 i jest to najlepsze retro, jakie w życiu słyszałam. Moje ulubione numery to Rhinestone eyes (nr 4) oraz Sweepstakes (nr 12).


Na dwóch powyższych zdjęciach Ania Dąbrowska i wnętrze jej płyty Ania Movie. Muszę przyznać, że mam pociąg do muzyki "niedzielnej", czyli takiej, która jest spokojna, pasuje do poobiedniej sjesty z kawą, ale przy tym nie drażni swą ospałością. Album Ania Movie właśnie taki jest. Oprócz tego Ania jest jedną z niewielu polskich wokalistek śpiewających nienagannie po angielsku (a na tej płycie wszystkie piosenki są anglojęzyczne). Utwór 9. - ostatni - Sound of silence znałam wcześniej z filmu Absolwent, jednak wykonanie Ani jest o niebo lepsze od oryginału!
Armia Ultima Thule. Moja ukochana płyta z czasów liceum. Z czasów, kiedy prawie cały rok chodziłam w glanach. Teraz już nie słucham Armii, nie wiem jakie są ich ostatnie poczynania. Do Ultima Thule wracam jednak zawsze z sentymentem. Niestety prawie wszyscy moi bliscy twierdzą, że Tomek Budzyński nie umie śpiewać, a Armii nie da się słuchać. Z perspektywy czasu mogę się z nimi częściowo zgodzić: wokal Budzego jest jakby nieoszlifowany, może niedopracowany, jakby ciosany siekierą. Nie zmienia to jednak faktu, że uwielbiam jego teksty i nastrój piosenek. Do tej muzyki wymyślam własne video klipy, ilustracje, animacje. Kiedyś nawet projektowałam ubrania inspirując się ostatnim, tytułowym numerem z płyty (trwa nieco ponad 30 minut, jest co analizować!).   
Pozostałe sześć albumów to:
Granda Moniki Brodki
Nowa Ex-Tradycja Żywiołaka
ŁąkiŁanda Łąki Łan
Połącz kropki Afrokolektywu
Nosowska/Osiecka
Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! Hey

8 komentarzy:

  1. Brodka! cud, miód , uwielbiam tę płytę.

    obserwuję i zapraszam do mnie.
    feminiteangoo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. heh też muszę zacząć kompletować płytotekę;) bo jak dotąd wszystsko mam na mp3...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, oryginał lepszy. Ale najlepszy jest oryginał z oryginałów w wykonaniu duetu Simon & Garfunkel z lat chyba 60-tych, ale wiesz, ja jestem beton. Nie idę z duchem czasu :))

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnimi czasy Brodkę pokochałam, ale jak zauważyłam, posłyszawszy u koleżanki - Żywiołak też niezły!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamy dość podobne preferencje :) Uwielbiam Hey i Kasię Nosowską, nowe wcielenie Brodki i klimaty w stylu Łąki Łan:) Generalnie jestem patriotą jeśli chodzi o muzykę - słucham zaskakująco mało zagranicznych zespołów, a raczej pojedyncze piosenki z ich albumów...

    OdpowiedzUsuń